Jest pora na każdą rzecz i jest czas na każdą sprawę pod niebem - mówi Eklezjasta. I w naszym życiu jest czas na niefrasobliwą radość, wesele, nadzieję. Czas, kiedy wszystko jeszcze przed nami, owiane tajemnicą. W młodości - bo to o niej wszak mowa - serca biją mocniej, krew żywiej krąży, chłoniemy świat wszystkimi zmysłami, odpowiadamy mu uczuciem. Rozpiera nas energia, oszołamia muzyka, chcemy śpiewać pełną piersią, dzielić się weselem z innymi. Czyż nie można wtedy mniej myśleć o studiach medycznych i skrzyknąwszy się razem, pomyśleć o kabarecie? A jeśli mamy głowę pełną konceptów, pomysłów, inwencji - niczym Figaro z Cyrulika sewilskiego Beaumarchais'go - to czyż nazwa Cyrulik nie wydaje się dla kabaretu oczywista? Uczony historyk w złączeniu przez medyków na scenie - teatrzyku, muzyki, tańca i szczypty magii - dopatrzyłby się zapewne wspólnych korzeni, z których u zarania dziejów wywiodły się sztuka i medycyna. Ale kabaret nie ma być uczony, on ma bawić. I Cyrulik bawił tysiące Polaków. To w nim stawiała pierwsze kroki, nim przeszła do Piwnicy pod Baranami, Ewa Demarczyk, to w nim Franek Serwatka znalazł natchnienie dla swoich piosenek, z których Konika na biegunach śpiewała - przez lata - cała Polska. Przyklasnąłby temu Eklezjasta. On bowiem, który wszędzie widział marność i utrapienie duszy, powiedział: I pochwaliłem wesele, bo nie masz nic lepszego dla człowieka pod słońcem.
prof. Andrzej Szczeklik