Dziecko, jego rodzina i świat - Książki Medyczne - Najtańsza Księgarnia Medyczna
img
img

Dziecko, jego rodzina i świat

  • Dostępność: Brak
  • Wydawca: Oficyna INGENIUM

Tytuł: Dziecko, jego rodzina i świat

Autor: Winnicott W. D.

Przekład: Bartosiewicz Alicja

Stron: 251

Rok: 2013

Oprawa: Miękka

ISBN: 978-83-927177-8-2

Donald W. Winnicott (1896–1971) jest dziś obok Benjamina Spocka największym autorytetem w sprawach wychowania i opieki nad dzieckiem. Jego książki wydawane są we wszystkich krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych w milionowych nakładach.
Doktor Winnicott był z wykształcenia pediatrą. Całe swoje życie poświęcił badaniom klinicznym i psychoterapii niemowląt, małych dzieci i ich matek. Obecnie uznawany jest za jednego z najwybitniejszych prekursorów nowych prądów w psychoanalizie.
Praktykę lekarską i dydaktyczną w dziedzinie psychiatrii i psychoanalizy prowadził przez ponad czterdzieści lat. Był prezesem Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego. Jest autorem wielu artykułów publikowanych w prasie medycznej. Cykle odczytów poświęconych problematyce rozwoju dziecka oraz liczne pogadanki radiowe prowadzone w BBC stały się podstawą wielu jego popularnych książek. Do najbardziej znanych należą: Through Paediatrics to psychoanalisis (Przez pediatrię do psychoanalizy), Playing and Reality (Zabawa i rzeczywistość), Babies and Their Mothers (Dzieci i ich matki) oraz The Child, the Family and the Outside World (Dziecko, jego rodzina i świat).

Wstęp

Książka ta, moim zdaniem, wymaga wstępu. Są w niej rozważania ona o matkach i niemowlętach, rodzicach i trochę starszych dzieciach, a w końcowych rozdziałach – o dzieciach w szkole i w otaczającym je świecie. Język, którego używam, zmienia się – że tak powiem – w miarę jak rośnie dziecko, i mam nadzieję, że zmiany te odzwierciedlają przejście od intymnego kontaktu z niemowlęciem do luźniejszych więzi ze starszym dzieckiem.
Chociaż pierwsze rozdziały są adresowane do matek, to na pewno nie chcę tu narzucać poglądu, że młoda matka powinna koniecznie czytać książki o dzieciach. Oznaczałoby to, że jest bardziej niepewna swojej roli, niż to się dzieje naprawdę. Matka potrzebuje opieki i informacji oraz wszystkiego, co medycyna jest w stanie jej zapewnić w zakresie pielęgnacji ciała dziecka. Potrzebuje lekarza i pielęgniarki, których zna i do których ma zaufanie. Potrzebuje też oddanego męża i zadowolenia w życiu płciowym. Lecz niekoniecznie musi zawczasu wiedzieć, jak to jest być matką.
Jedna z głównych zasad, które wyznaję, głosi, że najlepsze macierzyństwo wypływa z naturalnego zaufania do siebie samej i należy odróżnić to, co przychodzi naturalnie, od tego, czego trzeba się nauczyć, aby nie zepsuć tego wszystkiego, co wypływa z natury.
Nie chcę pisać o abstrakcyjnych matkach i niemowlętach, zwracam się więc bezpośrednio do was rodzice, bo w ten sposób temat ten stanie się bliższy życiu.
Ludzie chcą wiedzieć, co działo się w ich dzieciństwie i uważam to za rzecz normalną. Można powiedzieć, że społeczności ludzkiej czegoś by brakowało, gdyby dzieci dorastały, same stawały się rodzicami, nie wiedząc i nie doceniając tego, co na początku ich życia zrobiła dla nich matka.
Nie chciałbym przez to powiedzieć, że dzieci powinny być wdzięczne rodzicom za to, że je poczęli, czy że wspólnie budowali dom i zajmowali się sprawami rodziny. Chodzi mi o stosunek matki do swego dziecka tuż przed urodzeniem i w pierwszych tygodniach i miesiącach jego życia. Chcę zwrócić uwagę na ogromne zasługi na początku rozwoju jednostki i społeczeństwa zwykłej dobrej matki wraz z pomocnym mężem przez to, że jest po prostu oddana swojemu dziecku.
Czyżby zasługi matki nie były doceniane tylko dlatego, że są tak ogromne? Gdyby w pełni je uznawano, to każdy rozsądny człowiek, każdy, kto uważa się za istotę ludzką i dla kogo świat cokolwiek znaczy, każdy szczęśliwy człowiek, słowem wszyscy powinni być nieskończenie wdzięczni kobiecie. W najwcześniejszym okresie niemowlęctwa, kiedy była nam obca świadomość zależności, byliśmy całkowicie zależni od matki.
Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że wynikiem takiego uznania roli matki nie ma być wdzięczność czy pochwała, lecz zmniejszenie istniejącego w nas lęku. Jeśli społeczeństwo będzie się ociągało z pełnym uznaniem owej zależności, która jest faktem w początkowej fazie rozwoju każdej jednostki, to nie osiągniemy pełni spokoju umysłu i zdrowia, bo będzie nas dręczył niepokój. Jeżeli rola matki nie zostanie prawdziwie doceniona, to zawsze będzie nam towarzyszył nieokreślony lęk przed zależnością. Może on przybrać formę lęku przed kobietami w ogóle albo lęku przed określoną kobietą, a w innych wypadkach może ujawnić się w mniej widoczny sposób, choć zawsze będzie wynikiem tamtego niepokoju.
Niestety, lęk przed dominacją nie prowadzi do jej uniknięcia, wprost przeciwnie – wciąga ludzi w układy, w których stają się zdominowani w jakiś szczególny sposób. Gdybyśmy zbadali psychikę dyktatora, to możemy oczekiwać, że między innymi w swej osobistej walce stara się panować nad kobietą, której dominacji podświadomie ciągle się obawia; próbuje mieć nad nią kontrolę poprzez dogadzanie jej, działanie w jej imieniu, a w zamian żąda całkowitego podporządkowania i „miłości”.
Wielu badaczy rozwoju społeczeństw twierdzi, że lęk przed kobietą jest w ogromnym stopniu powodem pozornie nielogicznego zachowania się grup ludzkich, ale rzadko dociera się do źródeł tego zjawiska. Gdy jednak prześledzi się je w rozwoju każdej jednostki, to okazuje się, że lęk przed kobietą jest obawą przed uznaniem zależności od niej z okresu wczesnego niemowlęctwa. Dlatego też istnieją wystarczające racje społeczne, by rozpocząć badania nad najwcześniejszymi stadiami związku między matką i dzieckiem.
Obecnie często kwestionuje się rolę matki w początkowym okresie życia niemowlęcia, twierdząc, że w jego pierwszych miesiącach potrzebne są umiejętności techniczne w zakresie pielęgnacji ciała i dlatego równie dobrze może zająć się nim odpowiedzialna pielęgniarka. Są nawet matki (mam nadzieję, że nie w naszym kraju), którym niemalże trzeba kazać, by były matkami dla swoich dzieci, co jest skrajnym zaprzeczeniem tego, że „matkowanie” w naturalny sposób wypływa z bycia matką.
Administracyjnie narzucony porządek, nakazy higieny, godna pochwały dbałość o zdrowie fizyczne i wiele innych rzeczy wdzierają się między matkę i dziecko i wydaje się niezbyt prawdopodobne, by matki zbuntowały się i same podjęły wspólny wysiłek, chcąc zaprotestować przeciw tej ingerencji. Piszę tę książkę, bo ktoś musi wystąpić w imieniu młodych matek, które mają swoje pierwsze czy drugie dziecko i które z konieczności są zależne od innych ludzi. Mam nadzieję, że pomogę im nabrać zaufania do swego instynktu macierzyńskiego, a jednocześnie wyrażę uznanie dla umiejętności i kwalifikacji tych, którzy niosą pomoc matce i ojcu lub osobom ich zastępującym, gdy pomoc ta jest im potrzebna.
Donald Woods Winnicott